17,88
.
Jestem niezrównoważona emocjonalnie. Konstatuję i wcale się nie dziwię. Wczoraj przygnębiające poczucie wieczoru niedzielnego. Mimo że było wtorek. A dziś absolutny wyż po krótkiej rozmowie telefonicznej z Warszawą.
Ponad 20 kilometrów jechałam przez miast, na rowerze, mimo obfitych deszczów. Przeciętna prędkość: 17,88 km na godzinę. Powoli odzyskam dawną fizyczną sprawność. I tempo dnia. Odnalazłam komputer rowerowy i puściłam w ruch.
W Amagasaki zginęło koło stu ludzie. Znam te pociągi. Konstatuję i wcale się nie dziwię. Wczoraj sama jeszcze jechałam takim. W Fukuoka zmienił kierunek jazdy i wszyscy zrywali się, obudzili tych, co spali, a było ich sporo. Pospiesznie obracali wszystkie siedzenia w przepełnionym pociągu. Japończycy nie są w stanie jechać pociągiem tyłem do kierunku jazdy. Tego im zdrowie nie pozwala. My, profesor i ja, nie mieli pojęcia, co się dzieje. Dopiero co wsiadaliśmy, rozpakowaliśmy lektury na długą podróż, wsadzaliśmy przewodniki, podręczniki, instrukcja nowego aparatu digitalnego do siatki na przednim siedzeniu. I nagle wszystko było rozłożone po całym wagonie. Pomagające ręce chwytały nasze papiery i wręczyły. W Japonii nic nie ginie, co można dotknąć.