Deklaracje
.
Udało mi się usunąć wszystko z mojego biurka.
Udało mi się przemilczeć niedzielę.
Siedzę nic nie mówiąc. Na balkonie.
Ani słowa. Nie napiszę.
A nie powiem.
Z wyjątkiem rozmów telefonicznych. Nad ranem W. Z Londynu. Przed obiadem teściowa. Z Berlina. Po południu. Po szwajcarsku. Z J. w Londynie.
W. zwiedza w Londynie wystawę Caravaggio. 16 obrazów. Ogląda dziś i jutro.
Ja dziś uprzątam biurko. Chronologicznie włączam dowody do akt. Na deklarację podatkową. Piękno księgowania w tym właśnie, że w pewnym momencie wszystko znika z powierzchni. Cały rok. Niezliczone sprawunki. Niesamowite ruchy. Próżne starania. W jednej deklaracji. Dla urzędu skarbowego.
Siedzę za zaśnieżonym biurkiem i uwolniona od słów patrzę w noc.