Pod Archaniołem
środa, maja 04, 2005
  Płatki kwiatów czereśni .

Wczorajsza burza rozszarpała berlińskie czary kwitnących czereśni i magnolii. A teraz leży na rowach przydrożnych. Przykleił się do samochodów nocujących na alejach pod drzewami. Rano pojechałam na rowerze na Tai Chi i zdziwiłam się na Bergmannstraße karoseriami różowo nakrapianymi. Japonia na Kreuzbergu.

Pracuję. piszę. Wstaję rano. Siedzę nocą z Marią K. w knajpie. Moje życie pełne jest Marią K. Całkiem niewinnie namówiła mnie do napisania tekstu dla konkursu literackiego. Pewnie masz cos na ten temat. Powiedziała. Chytra.

Moje teksty z Japonii składają się na książkę. Wystarczy zbierać teksty pod pewnym określeniem i już polepsza się samopoczucie. Teraz mam dwie książki a żadnego wydawnictwa. Po niemiecku. A po polsku mam aż trzy. A żadnego wydawnictwa. Listonosz wręczył mi wczoraj przed burzą antologię pod tytułem „Wstyd“. Wszystko prędzej lub później dojdzie do wewnętrznego jak i zewnętrznego ładu.

Dzisiaj sama byłam na Tai Chi z Lizzy. Teraz i ludzie znowu nazwane są. Na balkonie domu na przeciwko widziałam faceta. Obnażonego po pas rozmawiał z komórką. Niedawno wieczorem go też widziałam. Tak samo obnażonego. Ponad balustrady wystają tylko plecy. Lub pierś. Zależnie od niepokoju. W komórce. W uchu. Wtedy zwiedzał nas wiatr pustynny. Temperatura nagle skoczyła na 30°. Podczas gdy jedwab przylepił się do mojego ciała pytałam siebie, czy facet cały jest goły. Dzisiaj rano w ciągu naszej walki z cieniem we dwoje nałożył czerwoną koszule z krótkimi rękawami. Po burzy drzewa pozbawione są dojrzewającej różowości. Są teraz dorosłymi. Jak facet w lnianej koszule. Siada. Do śniadania. Z komórką nadal przylepionej do uchu.

Jutro wyjeżdżam. Do Ahlbeck. Na Tai Chi nad morzem. W niedzielę przyjedzie po mnie W. Spędzam z nim początek tygodnia w Stralsund. Wezmę laptopa i pracuję. 
Comments: Prześlij komentarz

<< Home

ARCHIVES
kwietnia 2005 / maja 2005 / czerwca 2005 / lipca 2005 /


Powered by Blogger